BIOETYKA A PRAWA CZŁOWIEKA
Roger Leray
Powrót do strony
głównej
"Żyjemy w zakłopotaniu
wobec stopnia skomplikowania systemu, który wymknął się spod naszej kontroli"
(Michel Crozier).
Ewolucja społeczeństw,
coraz bardziej ciążącego ku uniwersalizmowi, jest ciągła, stała, zdeterminowana
i nieodwracalna... Rzeka nie płynie nigdy ku swemu źródłu... Mimo gwałtownych
przyspieszeń, wywoływanych przez rewolucje - momenty paroksyzmu reakcyjnych
przeciwieństw, ewolucja idzie swoją drogą. Wierzę, ponieważ historia to
potwierdza, że idzie ona nieuchronnie i szczęśliwie ku wolności - wolności
człowieka, który jest nosicielem wszystkich zdobyczy intelektu, wiedzy
i rozumu, wzbogaconych przez tę wolność.
Tak dzieje się i z
biologią - sferą nieograniczonych możliwości, wymagającą dużej odpowiedzialności
człowieka...
Współczesna biologia,
nie stając się nauką czasu przeszłego, zawsze była z nim związana. Dzisiaj
można ją uważać za nową tylko w tej mierze, w jakiej rozszerzyła się wiedza
w jej obrębie, a obowiązki teraz są inne tylko dlatego, że jest ich więcej
i są bardziej podzielone.
Wszechmoc mass mediów,
których wadą i siłą jest ich sprzedajność, pociąga za sobą niezwykłą inflację
słów i działań. Jeśli wydarzenia - to tylko sensacyjne, jeśli teorie i
hipotezy - to tylko nowe... Wszystko wypaczone jest nie do poznania w szaleńczej
kakofonii.
Zachodzące zmiany wiodą
do zupełnego zubożenia kulturalnego, w skrajnym wypadku także na poziomie
grup, które z nawyku uważane są za elity i które mienią się wyłącznymi
posiadaczami wiedzy.
Jednak i nowa filozofia
bardzo szybko wyczerpała swoje możliwości, podobnie jak nowa powieść czy
nowa kuchnia...
Z drugiej strony, choć
wygląda to na wewnętrzną sprzeczność, środki masowej informacji, będąc
potężnym popularyzatorem, przekształcają się w źródła rozwoju społeczeństw.
Paradoks polega na
tym, że dążenie do zwiększenie zysku poprzez wzrost nakładu czy kręgu czytelników
zmusza mass media do szerokiego rozpowszechniania informacji o wybitnych,
albo za takie uważanych, zdarzeniach, odnoszących się do problemów ewolucji.
Nie robię tu żadnych
wywodów, ale nasuwa mi się pewna uwaga: dziś, w warunkach uznanej różnorodności
kultur, jest cały ogrom ludzi mających dostęp, jeśli nie do wiedzy, to
do informacji, i tym samym stających się uczestnikami wyboru i ponoszących
zań określoną odpowiedzialność.
Choćby ci, którzy należą
do szczególnych stowarzyszeń, dążyli wszelkimi sposobami do ochrony swoich
wpływów w warunkach, gdy ludzkość, jak nigdy w przeszłości, ceni sobie
prawo do wolności (do bycia panem swego ciała i swych myśli), ludzie coraz
lepiej rozumieją relatywizm zachodzących zmian, przypisując im tylko takie
znaczenie, które ma ono rzeczywiście.
Różne religie pozostają
w tyle i spóźniają się, ale usiłują jeszcze utrzymać ludzi w stanie zależności
z pomocą Boga, który istnieje tylko dlatego, że jest wyrażony w człowieku,
i stają się tym samym siłą reakcyjną.
Ideologie polityczne,
pretendujące do ulepszania ludzi za pomocą dekretów i postanowień, ugrzęzły
jak w trzęsawisku i niszczą się nawzajem w dramatycznych starciach.
Poważne rozczarowania
czekają także uczonych, próbujących "poprawiać" rozwój, którzy opierają
się na rozważaniach wąskodyscyplinarnych. Katalizatorem wszystkich przejawów
wiedzy, a więc także twórców ewolucji, musi być człowiek: rozmaity, mający
wiele twarzy, zmienny, nie dający się sklasyfikować, a jednak zawsze taki
sam.
Wydaje mi się, że w
badaniach naukowych nie ma granic, jeśli tylko nie wychodzą one poza linię,
za którą, mimo woli, podaje się w wątpliwość istnienie ludzkie. Manipulacje
genetyczne, dokonywane pod jakimkolwiek pretekstem, szczególnie prowadzące
do zmian cech dziedzicznych, powinny być, tak mi się zdaje, objęte zakazami.
Wydaje się natomiast
ewidentne, że zarówno metody zapłodnienia in vitro, jak i przerywanie ciąży
powinny być pozostawione człowiekowi do swobodnego uznania. Nie należy
jednak poprzestawać na słowach ! Żadne prawo nie przeszkadza w badaniach
tym, którzy popadają, czasem z niejasnych przyczyn, w bezmyślne awanturnictwo.
Jakiekolwiek byłyby te działania - bezmyślne czy śmieszne [...] mogą mieć
niszczycielskie konsekwencje...
I na zupełnie innym
polu - nie ma takich dekretów, rozporządzeń ani zagrożeń sankcjami, które
mogłyby przeszkodzić biednym i nieszczęśliwym kobietom w pozbyciu się niechcianej
ciąży.
Jednak wyzwólmy się
od emocji i spójrzmy na fakty realnie.
Odkrycia niektórych
biologów mają oszałamiającą i zastraszającą zdolność modyfikacji społeczeństw
i zachowania się ludzi. Postęp inżynierii genetycznej może stworzyć szaleństwo,
splot halucynacji i przerażenia.
Genetyk, profesor P.
Kourilski, widzi w inżynierii genetycznej "przede wszystkim instrument
odkryć biologicznych" i uspokaja mówiąc, że "humaniści mogą spać spokojnie,
siłą rzeczy jesteśmy skazani na zostanie chałupnikami, a nie demiurgami".
Ile wymyślonych problemów
spowodował rozwój sztucznego zapłodnienia! Ile dochodzeń! Ile niepokoju!
Ile złorzeczeń! Ile ostrych nagan! Pierwsze "dziecko z probówki" pojawiło
się na świecie kilkanaście lat temu. Pierwszy tysiąc takich porodów odnotowano
po około dziesięciu latach. A przecież w normalny sposób tylko we Francji
co roku przychodzi na świat od 600 do 700 tysięcy dzieci.
A dobrowolne przerywanie
ciąży? Czyż trzeba przypominać o niesłychanych inwektywach, na jakie naraziła
się Simone Veil, której odwaga, uczciwość i człowieczeństwo zasługują na
najwyższą ocenę? Z jaką furią występowali ci, którzy w samym uznaniu przez
nią starego jak świat aktu widzieli - jak mówili i jeszcze mówią - przejaw
ludobójstwa!
Czy dziś we Francji
jest mniej, czy więcej przerywania ciąży w stosunku do czasów, gdy "twórczynie
aniołków", to znaczy kobiety, dopuszczające się aborcji, wysyłano na gilotynę?
Oczywiście że mniej! Kogo obchodził los kobiet, które do pojawienia się
nowoczesnych sposobów przerywania ciąży kaleczyły się i umierały na skutek
barbarzyńskich zabiegów? Na pewno nie tych, którzy mówili o nich przeklęte
!
We współczesnym uprzemysłowionym
społeczeństwie, nie podlegające wątpliwościom i ograniczeniom odkrycia
naukowe, które dotykają istoty człowieczeństwa, rodzą niemałe problemy
- prawne, legislacyjne, a nawet filozoficzne.
W świecie, w całej
jego złożoności, dominuje dziś tendencja do życia w jednym rytmie, do wspólnego
spokoju i powszechnego rozwoju, jednocześnie świat narażony jest na jednakowe
okropności. Ma on, oprócz problemów natury prawnej, wiele innych kłopotów.
Strach, władający milionami
ludzi, jest rezultatem teoretycznych, może nie bardzo zacnych, ale na pewno
irracjonalnych konstrukcji. To strach przed uciskiem, groźbą, wojną, głodem,
śmiercią... zagładą bez szansy na zbawienie!
Mówi się, że z pomocą
manipulacji genetycznych istnieje możliwość, aby przywrócić zdolność do
życia wielu dzieciom, żyjącym w szczelnie izolowanych pomieszczeniach.
Kto będzie oponował przeciw temu?
O ileż byłoby jednak
odpowiedniejsze nie protestować i nie porównywać, ale wykazać więcej współczucia
dla milionów dzieci, które co roku umierają albo stają się upośledzone
z powodu niedożywienia.
Ja też jestem zaniepokojony
- mam nadzieję, że będę dobrze zrozumiany następstwami postępu nauki, a
przede wszystkim prawnymi, moralnymi i administracyjnymi implikacjami tego
postępu. Nie jesteśmy, jak sądzę, społeczeństwem, które należy chronić.
Dysponuje ono niezbędnymi środkami i nieraz z nich korzystało, często ze
szkodą swoich współobywateli. Przedmiotem naszych stałych i wytrwałych
rozważań powinien być człowiek w całej różnorodności jego życia, kultury,
dążeń. Rozmyślać dla człowieka? Nie, myśleć o nim, dając mu wszelkie możliwości
rozwoju, aby mógł odnaleźć swoją godność.
Michel Crozier ma rację:
zbłąkanym ludziom wydaje się, że skomplikowany świat już im nie jest poddany.
Nie jestem jednak pewien, czy ma rację, gdy mówi, że opanowanie systemu
pozwoliłoby wyjść z kryzysu.
Postęp biologii wymaga
refleksji, które nie muszą być zarezerwowane jedynie dla specjalistów.
Ludzka prawda nie przybywa z daleka, ona wyrasta z korzeni człowieczeństwa,
z żyznej gleby społeczeństwa.
Słowa, które dziś się
narzucają, są potrzebne, to: solidarność, wymiana, informacja, komunikacja.
Mówią one o otwartości, obiecują nam spotkania, które pozwolą człowiekowi
wznieść się i otrzymać odpowiedź we własnym sumieniu.
"Zdolności myślenia
ludzi podlegają stałemu rozwojowi" - głośno mówił Jean Rostand, a ja chętnie
dodałbym: "i jest to ruch nieodwracalny".
Prawa etyczne nie należą
się nielicznym, lecz powinni o nich myśleć wszyscy. Religijny czy nie,
absolutny, pretendujący do wyłączności dogmat odbiera wolność. Komitet
do spraw etyki może być tylko organem konsultacyjnym, ale nie może mieć
prerogatyw władzy, które w warunkach demokracji należą tylko do ustawodawców.
Amalgamat władzy religijnej,
niepodważalnej dla tych, którzy ją wybrali, i władzy politycznej, bezsporny
dla społeczeństwa zorganizowanego w sposób demokratyczny, prowadzi do osłabienia
osoby ludzkiej, pozbawionej możliwości myślenia. Tylko laicyzacja, która
prowadzi do rozdziału władzy duchownej od świeckiej, gwarantuje prawo do
wyboru i odpowiedzialności, bez których nie ma obywatela. "Być człowiekiem
- to być odpowiedzialnym" - słusznie twierdził Saint-Exupery.
W jakichkolwiek okolicznościach
i sytuacjach rozwój wiedzy poprzez kształcenie staje się jedynym sposobem
obrony i realizacji praw człowieka.
Jedyną batalię należy
toczyć o to, aby runęły socjalne i kulturalne bariery, które dzielą ludzi,
ponieważ, jak mówił Francois Perroux, "człowiek jest źródłem wszystkich
bogactw".
Powrót do strony
głównej
Opracowano na podstawie "Medycyna a prawa człowieka"
- książki wydanej w porozumieniu
z Europejskim Sekretariatem ds. Wydawnictw Naukowych (SEPS)
- inicjatorem jej przekładu na język polski - przy współudziale Rady Europy.
Przełożyła Iwona Kaczyńska. Wydawnictwo Sejmowe, Warszawa.
Opublikowano w Internecie za zgodą wydawcy.
|